ANHELLI

Juliusz Słowacki

140 mm x 205 mm. 64 strony

Cena: 
50,00 zł

Juliusz Słowacki – podobnie jak Adam Mickiewicz – naznaczony losem Polaka-emigranta, Polaka, któremu odebrano ojczystą ziemię, w kanwę swoich utworów wplatał wątki niepodległościowe, mesjanistyczne, tkając wizję odrodzenia Rzeczpospolitej, wyzwolenia spod jarzma carskiej Rosji. Na ewolucję jego twórczości szczególny wpływ miało powstanie listopadowe 1830 roku – powstanie, w którym wieszcz nie brał udziału. Niemoc oraz godzące w jego patriotyczną miłość do ojczyzny poczucie wstydu po ucieczce z Warszawy stały się katalizatorem refleksji nad rolą zarówno jednostki, jak i narodu w historii. Na frapujące pytania Słowacki próbował odpowiedzieć w „Kordianie”, będącym jego literackim portretem. To tam wieszcz wątpi – tak jak mający zabić cara Kordian – że jednostka jest w stanie zerwać łańcuchy pętające ojczyznę – tak jak Kordian nie był w stanie wypełnić misji. Słowacki żywił przeświadczenie, że jego niezdolność do podjęcia działania w obliczu zmagań powstańców listopadowych jest znamieniem całego romantycznego pokolenia młodzieży. Mimo swojej nieumiejętności odnalezienia się w rzeczywistym świecie dostrzegał jednak swoją czystość moralną i spolegliwą naturę, co położyło podwaliny „anielstwa”, czyli anhellizmu – koncepcji, w centrum której znajduje się prawdziwie altruistyczna jednostka: anioł wśród ludzi.

24 sierpnia 1836 roku poeta wyrusza na Wschód, podróżując przez Grecję, Egipt i Ziemię Świętą. Jest to czas, kiedy Słowacki rozważa poświęcenie Chrystusa i jego miłosierną postawę, – wiosną 1837 roku, w ormiańskim klasztorze, położonym w górskiej miejscowości Ghazir w Libanie, owe rozważania zaowocują powstaniem poematu „Anhelli”. Tytułowy bohater, niczym Dante w „Boskiej komedii”, wyrusza na wędrówkę po piekle polskiego cierpienia. A piekło to jest białe i lodowate, zastygłe w wiecznej zmarzlinie Sybiru – miejscu martyrologii polskich zesłańców. Tak jak Dantemu towarzyszy Wergiliusz, tak Anhelli podąża za swoim przewodnikiem – Szamanem, z którym przemierza kolejne kręgi sybirskiej kaźni. Tu nie bucha ogień ani nie roznosi się drażniąca woń siarki – tu suną po śniegu wyczerpani po pracy w kopalniach katorżnicy, tu szczękają łańcuchy, tu ludzie są bici i cierpią głód. I tu Słowacki zadaje również pytanie, czy Anhelli – choć jest „czysty i nieskalany żadnym grzechem podłym” – może odmienić losy narodu w biegu historii. Wszak „jak dawniej wiele było opętanych przez czarty, tak dziś wielu jest opętanych przez czyste Anioły”…